28 maja 2011

Sens istnienia blogosfery RPG

Dziwiłem się, czemu tak wielu zapalonych eRPeGowców w ogóle nie interesuje się tym, co w związku z ich pasją pisze się w sieci. Tak naprawdę z wszystkich moich "stałych" graczy, a miałem ich w życiu ze dwudziestu, może ze dwóch siedziało kiedyś na forum Poltera. Reszta w sieci bywała okazjonalnie, jedynie po to, by czasem znaleźć jakiś artykuł na oficjalnej stronie Wiedźmina: Gry Wyobraźni. Nigdy nic nie napisali, rzadko komentowali. Zastanawiam się nad tym od jakiegoś czasu. Przeanalizowałem cele, dla jakich założyłem swojego bloga, a także powody, dla których zacząłem czytać dziesiątki cudzych. Wbiłem się w ten nurt, zacząłem w miarę systematycznie pisać, a także codziennie przeglądać agregaty blogowe w poszukiwaniu ciekawych notek.

Czytałem je w poszukiwaniu inspiracji na sesje, to był mój naczelny powód. Zarówno w grudniu, jak i dzisiaj. Problem w tym, że po dziesiątkach wpisów ciekawych pomysłów zostało mi może kilka. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek wprowadziłem je do swoich kampanii. Za to czas, jaki na ich przeglądanie straciłem, można liczyć w długich godzinach. Tylu, że stworzyłbym w tym czasie kilka pełnych, wypasionych sesji. Nie jest to nawet powodem niskiego poziomu tekstów, bo z tym bywa różnie, trafiają się perełki. Sęk tkwi raczej w masie tekstów na tematy, które tylko z pozoru wydają się interesujące. Dawniej potrafiłem znaleźć inspirację nawet w recenzji gry wideo, a teraz czytam o zapowiedziach wydawniczych, nowych systemach RPG czy konwentach i nic z tego nie wynika. Nie obchodzi mnie to, jakie wydawnictwo szykuje w tym roku nowy podręcznik, bo i tak w nic nowego nie zagram. Tak samo jest, paradoksalnie, z notkami na temat prowadzenia, scenariuszami, APekami, z ciekawymi ilustracjami itd. Jedyna wyraźna i potężna inspiracja, jaką pamiętam, to autorski system Zegarmistrza, a przede wszystkim dodatek do niego, Wojna Totalna, opisujący mechanikę prowadzenia wojen w RPG.

Analogicznie, chciałem swojego bloga uczynić źródłem inspiracji eRPeGowo-LARPowej. Nie wiem, na ile mi się to udało, bo są i tacy, którzy ponoć kilka pomysłów stąd zaczerpnęli. Inna sprawa, że takie głosy są raczej rzadkie, z każdą kolejną notką muszę pokonywać obawę o odtwórczość. Dodatkowo traciłem na to spooro czasu, bo lubię pisać, a każdy wpis chciałem uczynić literacko znośnym, przystępnym, lekkim, może nawet estetycznym. Inspirowały mnie komentarze i pojawiający się co wpis obserwatorzy, dodawały otuchy liczne wejścia na bloga, nawet podczas sezonu ogórkowego, gdy nie było nowych notek. Niestety zatrzymałem się przed ścianą.

Podobno ostatnią notkę napisałem ostatnią miesiąc i sześć dni temu, jak raczyła mi zakomunikować jedna z czytelniczek. Poległem na pisaniu Actual Playa, mimo iż opisuje on fascynującą mnie kampanię. Poległem do tego stopnia, że nie miałem nawet siły opisać współtworzonego przeze mnie LARPa, jaki miał miejsce w ostatni weekend. Dodać trzeba, że był bardzo udany, a jednak nie czuję jakoś potrzeby pisania o nim. Nie czuję, by był dostatecznie dobrą inspiracją, tak jak i od dawna nie czytuję zbyt aktywnie cudzych notek, bo nie podnoszą jakości moich sesji. Może i mam jakiś kryzys literacki, może słomiany zapał. Nie wiem jednak, co dalej z blogiem, mimo iż dopiero powstał.

Teraz już chyba wiem, dlaczego moi gracze nie zaglądali nigdy nazbyt intensywnie w czeluści sieci. Albo może nie wiem, ale czuję, bo opisać tego słowami nie potrafię zbyt trafnie. Jeżeli uważacie, że się mylę, piszcie. Zobaczymy, co sądzą na ten temat inni. Bo raczej sferoodporni gracze moi nie skomentują tego, tylko dowodząc stwierdzenia, jakoby nie interesowali się blogosferą w ogóle. ;p
Na koniec jeszcze zdjęcie z naszego LARPa. Oto Tomasz i ja, dwóch MG, w tle także siekierka i kupiec z obcych stron. Jeżeli interesują Was pozostałe zdjęcia i komentarze po grze, zajrzyjcie na forum BorKonu.